Yesterday, 03:48 PM
Prowadzę gospodarstwo. Moje dni rozpoczyna pianie koguta, a kończy zachód słońca za stodołą. Praca jest ciężka, satysfakcjonująca i samotna. Po całym dniu z ziemią, zwierzętami i maszynami, wieczorem ciało jest zmęczone, ale umysł… umysł bywa zbyt pobudzony. Wciąż analizuje: czy bydło jest zdrowe, czy opady będą wystarczające, czy cena zbóż się utrzyma. Telewizja mnie usypia, książki – nie mogę się skupić po 16 godzinach na nogach. Zostawałem z tym gonitwem myśli, patrząc w ciemność za oknem.
Mój syn, który wyjechał do miasta na studia, podczas jednej z wizyt powiedział: „Tato, ty potrzebujesz jakiegoś przełącznika. Czegoś, co jasno oddzieli dzień pracy od wieczornego odpoczynku. Jak zamknięcie bramy od pastwiska.” Pokazał mi na telefonie szybko zmieniający się ekran. „To nie dla pieniędzy. To dla rytuału. Weź, mam tu kod promocyjny vavada. Wpisz, dostaniesz darmowe spiny. Puścisz je wieczorem i koniec. Twój mózg będzie miał jasny sygnał: dzień się skończył, teraz jest czas na coś zupełnie innego.”
Potraktowałem to jak dziwaczny prezent. Ale ten „przełącznik” brzmiał rozsądnie. Tego samego wieczoru, po dojeniu, zamiast siadać przed telewizorem, usiadłem przy stole z laptopem. Wpisałem kod promocyjny vavada podczas rejestracji. Dostałem pakiet darmowych spinów. Nie musiałem nic wpłacać. To było jak dostanie darmowej próbki nowej paszy – możesz sprawdzić, nie ryzykując.
Wybrałem automat „Mystery of the Amber Room”. Bo lubię historię, a temat był ciekawy. Puściłem spiny. I stała się rzecz niezwykła. Przez te trzy minuty moje myśli o niedojrzałych ziemniakach i cenach nawozów całkowicie zniknęły. Zastąpiło je skupienie na animacjach, na tym, czy pojawi się bonus. To było jak oglądanie krótkiego, interaktywnego filmu przygodowego. Po skończeniu poczułem się… lżejszy. Jakby rzeczywiście zamknął się jakiś mentalny zawór.
Zrobiłem z tego rytuał. O 21:30, po wieczornym obchodzie, siadałem z herbatą. Wpisywałem się, szukałem nowych kodów promocyjnych – to stało się małym polowaniem. Samo szukanie aktywnego kodu promocyjnego vavada było jak zagadka do rozwiązania. A potem użycie go i puszczenie spinów było nagrodą. Zacząłem eksperymentować z różnymi grami. „Book of Ra” dla klimatu, „Reactoonz” dla abstrakcyjnej, kolorowej rozrywki. To były moje 15-minutowe wakacje od realności. Nie grałem na pieniądze, grałem na zmianę scenerii.
Pewnej burzowej nocy, gdy wiatr tłukł gałęziami w blaszany dach stodoły, a ja byłem zestresowany, że coś się zniszczy, usiadłem do komputera bardziej zdenerwowany niż zwykle. Miałem zebrane bonusowe środki z różnych kodów. Tego wieczoru, zamiast ostrożnego automatu, wybrałem „Crazy Time” – grę show na żywo. Hałas, prowadzący, koło fortuny. Chciałem, żeby coś wreszcie przegoniło hałas burzy w mojej głowie. Postawiłem na prostą opcję, „Cash Hunt”. I trafiłem w bonus. Na ekranie pojawiła się wirtualna strzelnica. Miałem wybrać jeden z dziesiątek celu. Wybrałem losowo, numer 13. Bo 13 zawsze był moim pechowym numerem. Prowadzący krzyknął, koło zakręciło się i… trafiłem. Bonus uruchomił serię mnożników. Patrzyłem, jak moje bonusowe saldo, zwykle kilkadziesiąt złotych, zaczyna rosnąć w szalonym tempie. 200, 500, 1500, 3000 złotych… Burza na zewnątrz zniknęła. Istniał tylko ten ekran i rosnąca liczba. Gdy się zatrzymała, było to ponad 5000 złotych. Siedziałem w ciszy, teraz już tylko przerywanej odgłosem deszczu, i czułem kompletne niedowierzanie. To było tak nierealne, jakby jedna z moich krów nagle zaczęła mówić.
Wypłata była prosta i szybka. Pieniądze wydałem na coś, co zmieniło moją pracę, a nie rozrywkę: automatyczny system nawadniania dla szklarni. Teraz mam warzywa cały rok, a ja mam mniej jednego zmartwienia.
Doświadczenie z Vavada, a szczególnie te rytuały z kodem promocyjnym vavada, dało mi coś bezcennego: mentalną bramę. Sposób na zamknięcie dnia pracy i wejście w stan odpoczynku. Nauczyło mnie, że nawet w najbardziej fizycznym, przyziemnym życiu, potrzebny jest moment czysto mentalnej, oderwanej zabawy. I że czasem ten moment zabawy, dzięki kaprysowi losu, może przynieść bardzo realne, praktyczne korzyści. Teraz, gdy gaszę światło w oborze, uśmiecham się do siebie. Bo wiem, że za chwilę czeka na mnie moja mała, cyfrowa przygoda. A to jest lepsze niż jakikolwiek serial. To mój sposób na zachowanie równowagi między ziemią a chmurami. A czasem, bardzo rzadko, z tych chmur spada deszcz złota. I wtedy można kupić system nawadniania.
Mój syn, który wyjechał do miasta na studia, podczas jednej z wizyt powiedział: „Tato, ty potrzebujesz jakiegoś przełącznika. Czegoś, co jasno oddzieli dzień pracy od wieczornego odpoczynku. Jak zamknięcie bramy od pastwiska.” Pokazał mi na telefonie szybko zmieniający się ekran. „To nie dla pieniędzy. To dla rytuału. Weź, mam tu kod promocyjny vavada. Wpisz, dostaniesz darmowe spiny. Puścisz je wieczorem i koniec. Twój mózg będzie miał jasny sygnał: dzień się skończył, teraz jest czas na coś zupełnie innego.”
Potraktowałem to jak dziwaczny prezent. Ale ten „przełącznik” brzmiał rozsądnie. Tego samego wieczoru, po dojeniu, zamiast siadać przed telewizorem, usiadłem przy stole z laptopem. Wpisałem kod promocyjny vavada podczas rejestracji. Dostałem pakiet darmowych spinów. Nie musiałem nic wpłacać. To było jak dostanie darmowej próbki nowej paszy – możesz sprawdzić, nie ryzykując.
Wybrałem automat „Mystery of the Amber Room”. Bo lubię historię, a temat był ciekawy. Puściłem spiny. I stała się rzecz niezwykła. Przez te trzy minuty moje myśli o niedojrzałych ziemniakach i cenach nawozów całkowicie zniknęły. Zastąpiło je skupienie na animacjach, na tym, czy pojawi się bonus. To było jak oglądanie krótkiego, interaktywnego filmu przygodowego. Po skończeniu poczułem się… lżejszy. Jakby rzeczywiście zamknął się jakiś mentalny zawór.
Zrobiłem z tego rytuał. O 21:30, po wieczornym obchodzie, siadałem z herbatą. Wpisywałem się, szukałem nowych kodów promocyjnych – to stało się małym polowaniem. Samo szukanie aktywnego kodu promocyjnego vavada było jak zagadka do rozwiązania. A potem użycie go i puszczenie spinów było nagrodą. Zacząłem eksperymentować z różnymi grami. „Book of Ra” dla klimatu, „Reactoonz” dla abstrakcyjnej, kolorowej rozrywki. To były moje 15-minutowe wakacje od realności. Nie grałem na pieniądze, grałem na zmianę scenerii.
Pewnej burzowej nocy, gdy wiatr tłukł gałęziami w blaszany dach stodoły, a ja byłem zestresowany, że coś się zniszczy, usiadłem do komputera bardziej zdenerwowany niż zwykle. Miałem zebrane bonusowe środki z różnych kodów. Tego wieczoru, zamiast ostrożnego automatu, wybrałem „Crazy Time” – grę show na żywo. Hałas, prowadzący, koło fortuny. Chciałem, żeby coś wreszcie przegoniło hałas burzy w mojej głowie. Postawiłem na prostą opcję, „Cash Hunt”. I trafiłem w bonus. Na ekranie pojawiła się wirtualna strzelnica. Miałem wybrać jeden z dziesiątek celu. Wybrałem losowo, numer 13. Bo 13 zawsze był moim pechowym numerem. Prowadzący krzyknął, koło zakręciło się i… trafiłem. Bonus uruchomił serię mnożników. Patrzyłem, jak moje bonusowe saldo, zwykle kilkadziesiąt złotych, zaczyna rosnąć w szalonym tempie. 200, 500, 1500, 3000 złotych… Burza na zewnątrz zniknęła. Istniał tylko ten ekran i rosnąca liczba. Gdy się zatrzymała, było to ponad 5000 złotych. Siedziałem w ciszy, teraz już tylko przerywanej odgłosem deszczu, i czułem kompletne niedowierzanie. To było tak nierealne, jakby jedna z moich krów nagle zaczęła mówić.
Wypłata była prosta i szybka. Pieniądze wydałem na coś, co zmieniło moją pracę, a nie rozrywkę: automatyczny system nawadniania dla szklarni. Teraz mam warzywa cały rok, a ja mam mniej jednego zmartwienia.
Doświadczenie z Vavada, a szczególnie te rytuały z kodem promocyjnym vavada, dało mi coś bezcennego: mentalną bramę. Sposób na zamknięcie dnia pracy i wejście w stan odpoczynku. Nauczyło mnie, że nawet w najbardziej fizycznym, przyziemnym życiu, potrzebny jest moment czysto mentalnej, oderwanej zabawy. I że czasem ten moment zabawy, dzięki kaprysowi losu, może przynieść bardzo realne, praktyczne korzyści. Teraz, gdy gaszę światło w oborze, uśmiecham się do siebie. Bo wiem, że za chwilę czeka na mnie moja mała, cyfrowa przygoda. A to jest lepsze niż jakikolwiek serial. To mój sposób na zachowanie równowagi między ziemią a chmurami. A czasem, bardzo rzadko, z tych chmur spada deszcz złota. I wtedy można kupić system nawadniania.

